Menu wortalu
Test obiektywu AF-S DX Micro Nikkor 40 mm f/2,8G. 1:1 wadze lekkiej Nikona
- Szczegóły
- Mirek
- Kategoria: Obiektywy
- Odsłony: 10596
Dosłownie w „lekkiej”, bo obiektyw waży 235 g, a maksymalną skalę odwzorowania 1:1 uzyskuje przy jednej z najkrótszych ogniskowych wśród optyki makro do lustrzanek. Gabaryty są więc małe, a cena zachęcająco niska.
Cechy unikalne i zastosowania
Nowy Micro Nikkor przeznaczony jest do lustrzanek niepełnoklatkowych formatu DX, a jego kąt widzenia odpowiada małoobrazkowej ogniskowej 60 mm. To jeden z najmniejszych ekwiwalentów w klasie optyki makro do lustrzanek APS-C, a co za tym idzie – jeden z najszerszych tu kątów widzenia. Do tego z typowym, dobrym światłem f/2,8. Małoobrazkowe 60 mm to okolice standardu, a ten w makrofotografii daje tę samą co popularne „setki” skalę odwzorowania z dwa razy mniejszej odległości. Ułatwia to fotografowanie znajdujących się bardzo blisko obiektywu motywów, na przykład zwierząt w akwariach
czy terrariach. Tak, tak, bo wtedy – w celu uniknięcia odblasków – obiektyw trzeba przytknąć do samej szyby. A podczas robienia zdjęć z tak narzuconej odległości, krótsza w porównaniu z „setkami” ogniskowa daje znacznie szerszy kąt widzenia oraz większą głębię ostrości. Możliwość uzyskania nowym Micro Nikkorem tej samej skali odwzorowania z mniejszej odległości przekłada się również na bardziej dynamiczną perspektywę. Fotografowany obiekt staje się większy w stosunku do elementów tła, których teraz na zdjęciu znajduje się więcej. Wzmacnia to znaczenie głównego motywu i pokazuje go w aspekcie otoczenia, to znaczy z większym jego udziałem. Obiekt zmienia też nieco wygląd (proporcje), inna może być również kompozycja. Efekty takie łatwo zaobserwujemy na przykład podczas fotografowania kwiatów, a ściślej – ich pręcików otoczonych płatkami. Oczywiście, każdy dobry obiektyw makro można z powodzeniem stosować do uwieczniania „normalnych” motywów, przy tradycyjnych odległościach zdjęciowych. Wtedy skala odwzorowania spada nawet do zera, z czym mamy do czynienia przy krajobrazie czy portrecie.
Przy maksymalnej skali odwzorowania korpus zwiększa swą długość niemal o 2 cm, a ukryta wcześniej w jego wnętrzu przednia soczewka wysuwa się mocno do przodu. Pierścień ręcznego nastawiania ostrości jest wąski. Powyżej niego znajduje się bagnet osłony przeciwsłonecznej, a średnica filtra wynosi tylko 52 mm.
Tylna soczewka jest nieruchoma, mimo że wraz ze zwiększaniem skali odwzorowania reszta układu optycznego wysuwa się do przodu. Wokół metalowego bagnetu znajduje się gumowa uszczelka. Ogranicznikiem zakresu ostrzenia możemy z pełnego zakresu odległości, zaczynającego się już od 16,3 cm, wydzielić – dla pracy autofokusa – zakres rozpoczynający się od około 20 cm. To tylko 4 cm różnicy, ale połowa całkowitego obrotu skali odległości!
Co to jest? To kostki pokrojonej pomarańczy, sfotografowane w skali odwzorowania bliskiej 1:1. Obiektyw z takim powiększeniem z łatwością odkrywa fascynujący świat małych przedmiotów, a nowy Micro Nikkor odwzorowuje je ostro, elegancko odcinając od tła. Skala odwzorowania 1:1,4, przysłona f/16.
Konstrukcja i ergonomia
Rozmiarami i wagą AF-S DX Micro Nikkor 40 mm f/2,8G przypomina tanie i ciemne kitowe zoomy niepełnoklatkowe 18-55 mm. Jest więc maksymalnie kompaktowy. Przy zwiększaniu skali odwzorowania z jego wnętrza wysuwa się tubus z większą częścią układu optycznego oraz znajdującą się w nim przysłoną. W ten sposób obiektyw wydłuża się maksymalnie o prawie 2 cm, a przednia soczewka, schowana wcześniej zupełnie w korpusie (przy odległości ustawionej na ∞), wysuwa się na sam jego przód przy skali odwzorowania 1:1. W tym samym czasie pokonuje większą odległość niż wysuwający się tubus, więc porusza się od niego szybciej. Jednak, jak się wydaje, elementy Dosłownie w „lekkiej”, bo obiektyw waży 235 g, a maksymalną skalę odwzorowania 1:1 uzyskuje przy jednej z najkrótszych ogniskowych wśród optyki makro do lustrzanek. Gabaryty są więc małe, a cena zachęcająco niska. wysuwającego się do przodu układu optycznego nie poruszają się względem siebie, chociaż tylna soczewka pozostaje nieruchoma. Nie widać tu więc typowego układu soczewek szybujących, ale – jak by nie było – nikonowska korekcja bliskiego zasięgu CRC (Close-Range Correction) jest. Skalę odwzorowania naniesiono powyżej skali odległości. Sprzężonego z nią pierścienia nastawiania ostrości nie obsługuje się zbyt komfortowo, bo jest wąski i stawia dość duży opór, ale za to pewnie dobiera się nim ustawienia. Nowoczesny AF-S DX Micro Nikkor 40 mm f/2,8G wyposażony też został w cichy i szybki silnik ultradźwiękowy (SWM), z funkcją ręcznego przeostrzania w autofokusie (M/A). Jednak bez wewnętrznego ogniskowania
automatyczne nastawianie ostrości nie jest tak „bezszelestne”, jak by można się było tego spodziewać. Natomiast szybkość pracy poprawia jeszcze – przy zdjęciach z większych odległości (portret, krajobraz) – działający w autofokusie ogranicznik ostrzenia. Zawęża on od dołu zakres detekcji ostrości do przedziału 20 cm – ∞. Niby to tylko 4 cm różnicy w stosunku do pełnego zakresu, ale zajmują one połowę skali odległości! Co też ciekawe, przystępny cenowo Micro Nikkor ma uszczelkę wokół metalowego bagnetu, a w komplecie z nim dostajemy jeszcze mocowaną bagnetowo osłonę przeciwsłoneczną.
Środek przekrojonej pomarańczy w naturalnej (w stosunku do wielkości matrycy) skali odwzorowania. Przy tak dużym powiększeniu trzeba mocno przysłaniać obiektyw dla zapewnienia dostatecznej głębi ostrości. Jednak nie widać, aby jakoś mocno cierpiała na tym ostrość wyostrzonego planu (dyfrakcja). Skala odwzorowania 1:1, przysłona f/32 (maksymalna).
To już nie jest typowa makrofotografia, a zwykłe zbliżenie motywu przy stosunkowo małej skali odwzorowania. Nawet przy otworze względnym uzyskujemy ostry jak brzytwa obraz, a rozmycie tła jest przyjemnie gładkie. Nowy Micro Nikkor dobrze więc sprawdzi się w portrecie, a nawet krajobrazie. Skala odwzorowania 1:10, przysłona f/3 (otwór względny).
Konstrukcja optyczna i jakość zdjęć
AF-S DX Micro Nikkor 40 mm f/2,8G nie ma szkieł specjalnych, ale jego 9-soczewkowa optyka (7 grup) wyposażona została we wspomnianą już – zapewniającą wysoką jakość zdjęć wykonywanych z małych odległości – korekcję bliskiego zasięgu (CRC). Dzięki niej przy każdym powiększeniu motywów zdjęcia mają zachwycającą ostrość. Tło rozmywa się gładko, w czym pomaga 7-listkowa przysłona o zaokrąglonych brzegach. Jakość obrazu jest wysoka w pełnym zakresie przysłon – zarówno przy otworze względnym, wykorzystywanym w tak zwanej fotografii ogólnej, jak i po mocnym przysłonięciu optyki w makrofotografii. Maksymalną skalę odwzorowania 1:1 uzyskujemy z odległości 16,3 cm, a jasność obiektywu spada wtedy nieco powyżej 1 EV – do f/4,2. Otwór f/4 mamy jeszcze w okolicach naturalnego odwzorowania 1:1,1, a przy rozpoczynającej prawdziwą makrofotografię skali 1:2 jasność wynosi f/3,3. Nominalne f/2,8 utrzymuje się prawie do skali odwzorowania 1:10 (fotografia ogólna, portret, krajobraz).
Przy maksymalnej skali odwzorowania 1:1 nawet przysłona f/16 swobodnie rozmywa tło. I to jak atrakcyjnie!
Prosta, 9-soczewkowa konstrukcja optyczna AF-S DX Micro Nikkora 40 mm f/2,8G składa się z 7 grup. Nie zawiera szkieł specjalnych, ale wyposażona została w korekcję CRC.
Mały, dobry i tani
Mały i lekki AF-S DX Micro Nikkor 40 mm f/2,8G oferuje naturalną skalę odwzorowania 1:1, bardzo wysoką ostrość zdjęć i ładnie rozmyte tło. Jasność obiektywu jest typowa w klasie, a autofokus ma nawet silnik SWM. Cena nowego Micro Nikkora zaczyna się już od tysiąca złotych, a to jedna z najlepszych wartości wśród obecnych makroobiektywów. Czy zatem, w klasie krótkiej optyki makro do lustrzanek APS-C, można chcieć czegoś więcej?
Tekst i zdjęcia: Jarosław Mikołajczuk
Nowa oferta firmy Samyang: V-DSLR 50 mm T1.5 AS UMC
- Szczegóły
- Mirek
- Kategoria: Obiektywy
- Odsłony: 6709
Firma Samyang wprowadza do swojej oferty nowy obiektyw filmowy V-DSLR 50 mm T1.5 AS UMC ze światłem f/1.4. Obiektyw wypełni on lukę pomiędzy modelami koreańskiego producenta o ogniskowych 35 mm i 85 mm. Wraz z wersją filmową w ofercie pojawi się także wersja fotograficzna obiektywu. Oficjalna premiera obiektywu odbędzie się na nadchodzących targach fotograficznych Photokina 2014 w Kolonii.
Samyang 50 mm T1.5 AS UMC został zaprojektowany do aparatów i kamer wyposażonych w matrycę światłoczułą formatu 24x36mm lub mniejszego. Oferuje pole widzenia wynoszące 46.2 stopnia, a dzięki dużej jasności wynoszącej T1.5 (f/1.4) ponadprzeciętnie radzi sobie w słabych warunkach oświetleniowych, zapewniając doskonałą plastykę obrazu oraz małą głębie ostrości. Na konstrukcję optyczną obiektywu składa się dziewięć soczewek umieszczonych w sześciu grupach (w tym jedna soczewka asferyczna oraz jedna hybrydowa asferyczna). Dla zapewnienia wysokiego kontrastu oraz wiernego odwzorowania barw soczewki pokryte zostały wielowarstwowymi powłokami antyrefleksyjnymi UMC.
Mocną stroną obiektywu Samyang 50 mm T1.5 VDSLR jest wyjątkowo delikatne i plastyczne odwzorowanie nieostrości znajdujących się poza płaszczyzną ostrości, czyli tzw. bokeh. Dzięki przysłonie zbudowanej z ośmiu listków, obiekty znajdujące się poza głębią ostrości odwzorowane są niezwykle miękko, co docenią zawodowi filmowcy oraz fotografowie specjalizujący się w fotografii portretowej.
Nowy obiektyw Samyang 50 mm T1.5 VDSLR zostanie po raz pierwszy zaprezentowany na targach fotograficznych Photokina 2014.
Samyang serdecznie zaprasza do odwiedzenia swojego stoiska na targach w Kolonii w dniach 16 - 21.09.2014.
Dla osób zainteresowanych uczestnictwem w targach Photokina 2014 Samyang przygotował bezpłatne wejściówki. Zapraszamy do śledzenia oficjalnej strony internetowej www.samyang.pl oraz profilu firmy na portalach społecznościowych, gdzie już niedługo pojawią się informacje o bezpłatnych wejściówkach: facebook.com/samyangpl.
Nowe obiektywy Lensbaby
- Szczegóły
- Mirek
- Kategoria: Obiektywy
- Odsłony: 7232
Firma Lensbaby wprowadziła do swojej oferty dwa nowe produkty. Pierwszy to mały obiektyw LM-10, który można przymocować do smartfona. Drugi to Sweet 50 optic, który dzięki specjalnemu adapterowi może być używany ze zwykłymi aparatami.
Obiektyw LM-10 montowany jest na urządzeniu mobilnym (smartfonie lub tablecie wyposażonym w aparat) za pomocą magnesów. Konieczne jest wcześniejsze przyklejenie specjalnego stalowego pierścienia wokół optyki smartfona. Dzięki takiemu rozwiązaniu możliwe jest stosowanie innych obiektywów wyposażonych w magnesy, który sporo można znaleźć na rynku. Do LM-10 dołączona jest specjalna aplikacja (na platformy iOS i Android) ułatwiająca robienie zdjęć charakterystycznych dla produktów Lensbaby.
Kolejną nowością od Lensbaby jest Sweet 50 optic. To 50 mm obiektyw z przysłoną pracującą w zakresie f/2.5-22. Na budowę obiektywu składają się dwa elementy optyczne ułożone w jednej grupie. Minimalny dystans ostrzenia wynosi 45 cm. Sweet 50 optic montuje się do aparatu za pomocą adaptera Lensbaby Composer Pro dostępnego z mocowaniami Canon EF, Nikon F, Sony Alpha, Pentax K, Olympus 4/3, Micro 4/3rds, Sony NEX oraz Samsung NX.
Sweet 50 dostępny będzie od połowy września w cenie 299 dolarów (razem z adapterem Composer Pro). LM-10 można już zamawiać na stronie producenta - kosztuje 69 dolarów.
Test obiektywu AF-S Nikkor 400 mm f/2,8G ED VR z konwerterem AF-S TC-20E III
- Szczegóły
- Mirek
- Kategoria: Obiektywy
- Odsłony: 7874
Szczytem marzeń dużej części fotografów jest „trzysetka dwa osiem”. Długie, jasne szkiełko, po przedłużeniu telekonwerterem – superdługie i nadal z przyzwoitym otworem względnym. No i kosztuje tylko tyle co wysokiej klasy reporterska lustrzanka. 400 mm f/2,8 oznacza więcej o zaledwie 100 mm, więc różnica niby nie jest duża. Ale w rzeczywistości to zupełnie inna bajka. Wystarczy wziąć ten obiektyw do ręki…
Nie, nie do ręki, do rąk. Bo to już nie 3 kilogramy jak w jasnej trzysetce, a półtorakrotnie więcej. Naprawdę odczuwalne. Tamtym obiektywem byłem w stanie fotografować z ręki, a tu bez monopodu było mi naprawdę ciężko. Natomiast przy statycznych motywach zaczyna obowiązywać zmieniona forma fotograficznego przykazania „dobry statyw to ciężki statyw”. Tu brzmi ono: dla „czterysetki dwa osiem” nie ma statywu zbyt ciężkiego. Do dużej masy obiektywu dochodzą bowiem jego rozmiary, a więc mamy spory moment bezwładności i zwiększoną wrażliwość na podmuchy wiatru. W dodatku kompanem tego typu optyki nie bywa Nikon D3100, a coś jednocyfrowego, z porządnymi gabarytami i ciężarem.
Optyczne wnętrze obiektywu tworzy 14 soczewek, w tym trzy niskodyspersyjne ED. Jeden z tylnych elementów pokryto nanokrystalicznymi warstwami przeciwodblaskowymi.
Osłona przeciwsłoneczna została zaprojektowana jako dwuczęściowa. Jednym z powodów tego niezbyt wygodnego rozwiązania jest stosunkowo nieduża odległość przodu obiektywu od mocowania statywowego – dłuższej osłony nie dałoby się założyć odwrotnie, do transportu. Ale w zamian mamy możliwość używania tylko jej połówki. Wśród sprzętowców z Nikon Polska nie ma zgody co do technologii wykonania osłony przeciwsłonecznej: to naprawdę włókno węglowe czy tyllko podróbka? Przedniego kapturka oczywiście nie przewidziano – nic dziwnego przy średnicy przodu obiektywu rzędu 16 cm. Jest za to znany z innych konstrukcji tej klasy tekstylny, wyściełany, głęboki kaptur.
Planując zakup statywu i głowicy pod taki zestaw, założenie udźwigu co najmniej dwukrotnie większego niż teoretycznie potrzeba jest rzeczą oczywistą. A i tak – jeśli to tylko możliwe – należy korzystać ze wszystkich możliwych wspomagaczy: dodatkowej podpórki mocującej przód obiektywu do statywu, wężyka spustowego, samowyzwalacza, wstępnego unoszenia lustra albo funkcji opóźnienia ekspozycji. Jest też oryginalna funkcja systemu stabilizacji, przeznaczona właśnie do zastosowań statywowych. Nikoniarze znają opcje Normal/Active przeznaczone do redukcji drgań rąk czy pojazdów, z których się fotografuje. A tu na panelu sterowniczym napotykamy suwaczek z oznaczeniami Normal/Tripod. Ten drugi tryb jest nastawiony na redukcję drgań o mniejszej amplitudzie, ale też o większej częstości niż te występujące przy fotografowaniu z ręki lub z monopodu. Dla tych zastosowań albo przy fotografowaniu ze statywu z „luźną” głowicą należy stosować ustawienie Normal. Przy tym ciekawostka: nikonowskie „czterysetki” ominęła pierwsza wersja systemu VR. Poprzednik testowanego obiektywu nie był stabilizowany, a tu trafiła od razu druga generacja stabilizatora, obiecująca skuteczność na poziomie 4 działek czasu. O ile obiektyw 300 mm f/2,8 w zasadzie trzymał ten poziom, to „czterysetka” już nie bardzo. Przy zdjęciach z ręki nie uzyskiwałem więcej niż 3 działki oraz 3,5 działki, fotografując z monopodu. Wynik i tak więcej niż dobry, lecz lekki niedosyt pozostaje. Pocieszać się można tym, że nawet przy przeciągnięciu czasu ekspozycji o 6 działek poza zasadę odwrotności ogniskowej, czyli do czasu 1/6 s, nadal wykonujemy ponad połowę zupełnie nieporuszonych zdjęć – z monopodu oczywiście.
Najnowszy dwukrotny telekonwerter ma monolityczną, metalową obudowę, lecz z tyłu brak mu uszczelki podwyższającej szczelność połączenia z aparatem.
AF-S Teleconverter TC-20E III to pionierska na skalę światową konstrukcja, zawierająca soczewkę asferyczną.
Obsługa obiektywu jest w miarę komfortowa, o ile określenie to w ogóle pasuje do współpracy z takim potworem: 4,6 kg żywej wagi i pół metra długości (z założoną dwuczęściową osłoną przeciwsłoneczną). Bardzo szeroki pierścień ostrości ma stopniowaną średnicę, więc łatwo znaleźć najwygodniejsze dla siebie miejsce jego obracania dwoma lub trzema palcami albo tylko kciukiem. Bo opór ruchu jest znikomy, jak dla mnie wręcz za mały. Trochę problemów sprawia też korzystanie z przełączników na panelu sterowania. Jest tam pięć bardzo podobnych suwaczków, więc bez kontroli wzrokowej to trochę loteria. To jednak drobnostki w porównaniu z samym dźwiganiem i transportem tego obiektywu. Ale od niektórych jeszcze więcej wysiłku będzie wymagało wydłubanie z kieszeni ponad 35 000 zł na sam zakup. Inna sprawa, że to „szkiełko” trafia głównie do agencji fotograficznych, więc szary zawodowy fotograf niezbyt często musi zmagać się z tym problemem.
Korpus obiektywu to wyłącznie metal, konkretnie stop magnezu. Uszczelnienia? Oczywiście! Tu pokazałem obiektyw z dołączonąnie dużą , zgrabną stopką monopodową. Podstawową stopkę, zapewniającą solidniejsze pr zyleganie do dużej płytki statywowej, oraz dobry chwyt dla dłoni noszącej obiektyw widzimy na zdjęciu w nagłówku artykułu. Ta otrzymywana w komplecie z obiektywem dodatkowa stopka od różnia „ czterysetkę ” od „trzysetki”. Zresztą nie tylko ona, ale też kuferek. Do „trzysetki” Nikon dodaje tylko półsztywny futerał.
Pozycja autofokusa A/M w momencie premiery obiektywu (lato 2007, razem Nikonem D3) była nowością w nikonowskiej optyce pro. W amatorskiej nie. Limiter odległości to rzecz oczywista w tej klasie obiektywów. Dwa najniższe suwaki służą do obsługi dodatkowych przycisków autofokusa umieszczonych tuż przed pierścieniem ostrości. Możemy wybrać zadanie dla nich: blokadę ostrości, aktywację autofokusa albo przy wołanie zapamiętanego dystansu ostrości. Najniżej położnym suwakiem decydujemy o dźwiękowej sygnalizacji użycia tych przycisków.
Pierścień ostrości ma szerokość ponad 7 cm i dwie różne średnice. Połączony jest on ze skalą odległości za pośrednictwem przekładni dwukrotnie zwalniającej. Również pierścieniem – typowo dla najdłuższych Nikkorów – aktywuje się system stabilizacji obrazu. Nie jest to może najwygodniejsze rozwiązanie, choć z drugiej strony dodanie szóstego suwaka na panel sterowniczy też nie byłoby dobrym pomysłem. Na zdjęciu widać tak że jeden z dwóch uchwytów paska pozwalającego nosić obiektyw (z aparatem, a nawet dołączonym złożonym monopodem) poziomo na ramieniu. To chyba najwygodniejsza z metod transportu. Szufladka z gwintem do wkręcania filtrów 52 mm znajduje się tuż przed mocowaniem bagnetowym.
Szufladka z gwintem do wkręcania filtrów 52 mm znajduje się tuż przed mocowaniem bagnetowym.
Jakość obrazu
Ostrość
Z przyjemnością zawiadamiam, że obiektyw powtórzył osiągnięcie Nikkora 300 mm f/2,8 VRII, któremu nie była potrzebna tabelka z wartościami rozdzielczości obrazu dla poszczególnych przysłon na środku i brzegu klatki. Powodem był tam i jest też teraz fakt, że w każdej z komórek tabeli musiałbym umieścić tę samą wartość, co niweczy sens jej tworzenia. W wypadku testowanej „czterysetki” wartością tą jest 2700 lph (linii na wysokości kadru) w przypadku JPEGów z aparatu (Nikona D3x) i 2800 lph dla RAWów. Wynik celujący, a zachwyca zwłaszcza dla pełnego otworu przysłony. Jednocześnie nawet przymknięcie do f/16 daje tylko nieznaczne zmiękczenie zdjęć, ale rozdzielczości jako takiej nie obniża. Na RAWach dostrzec można słabo widoczne ślady aberracji chromatycznej, a i to tylko przy przymkniętej mocniej przysłonie. Z JPEGów aparat oczywiście skutecznie tę wadę usuwa. Innych niedociągnięć obniżających ostrość obrazu nie dostrzegłem. Szóstka!
800 mm i pędzący skuter wodny to duże wyzwanie dla autofokusa. Dla Nikona D3x zbyt duże, bo przeważnie nie nadążał, pomimo współpracy z bardzo szybkim, godnych głośnych pochwał napędem AF obiektywu. Przy takich motywach znacznie lepiej sprawdzałby się D3s albo – jeszcze lepiej – D4.
Portret ,,czterysetką’’ na pięciometrowej łódce to nie najlepszy pomysł, ale jak trzeba, to można. Minimalna odległość ogniskowania tego obiek tywu wynosi 2,8 m, co pozwala nawet na bardzo ciasne ujęcie twarzy dziecka. Tylko nie próbujmy w takich warunkach pracować ot wartą przysłoną, gdyż głębia ostrości nie ma w tedy nawet jednego centymetra. Sam przymykałem do f/6,3. Ciekawostką jest spory minimalny otwór przysłony, f/22. Spodziewałem się możliwości przymknięcia silniejszego co najmniej o działkę.
Sam obiektyw, przysłona f/2,8. Winietowanie widać wyraźnie, choć przy tle takim jak niebo łatwo zauważyć nawet znacznie słabsze liczbowo ściemnienie obrzeży klatki.
Bez telekonwertera, otwarta przysłona. Plastyka nieostrości na wysokim poziomie: bez rozdwajania krawędzi, choć w lekko nieostrych źdźbłach trawy widać trochę „nerwowości”.
Tak wysoko nie mogę jednak ocenić obiektywu uzupełnionego najnowszym firmowym telekonwerterem o krotności 2. Ostrość środka klatki niby wygląda identycznie, ale obraz jest wyraźnie bardziej miękki, zwłaszcza przy otwartej przysłonie. A w tej konfiguracji obiektyw nieczęsto będzie przymykany, bo to przecież ogniskowa 800 mm i jasność f/5,6. Pole do manewrowania czasem i przysłoną jest więc niewielkie. Zauważalnie słabiej niż środek wyglądają brzegi kadru. Wykazują one 2500 lph na JPEGach i o 100 lph więcej na RAWach, lecz tylko przy przysłonach f/5,6-8. Dla mocniejszych przymknięć przepuszczenie zdjęć przez surowy format nie pomaga. A na dodatek wydobywa naprawdę sporo aberracji chromatycznej. Dobrze, że JPEGi zupełnie tego nie uwidoczniają. W sumie to pogorszenie jakości zdjęć nie dziwi zbytnio, ale też nie razi. 800 mm to już naprawdę bardzo „wyciągnięta” ogniskowa, przy tym uzyskana z udziałem telekonwertera, co w istotnym stopniu usprawiedliwia takie wyniki. Jednak patrząc obiektywnie, i tak należy je zakwalifikować do grupy bardzo dobrych.
Tak długą optyką zdjęcia wykonujemy przeważnie z dużych odległości. Pamiętajmy więc, że na ostrość obrazu oraz sposób oddania nieostrości spory wpływ ma stan atmosfery przed i za obiektem. Zwłaszcza w przypadku motywów takich jak ten, gdzie do drgającego nad rozgrzanym pasem startowym powietrza dokładają się strugi gorących gazów spalinowych. Niemniej efekty rozmycia tła mogą być w tych warunkach całkiem interesujące. Zdjęcie wykonane z użyciem telekonwertera, otwarta przysłona.
Ogniskowa 800 mm, przysłona f/5,6. Prawie nie kiwało, ale by złapać tę omegę w ciasny kadr, musiałem poświęcić kilka klatek. Podczas fotografowania z łódki znac znie efek t y wniej kadruje się z ręki, bo jakikolwiek statyw przenosi na aparat bujanie kadłuba, którego nie możemy kompensować ruchami naszego ciała. Jeśli jednak chcemy odciążyć ręce za pomocą statywu, to jakimś rozwiązaniem jest wtedy „luźna” głowica. Wycinek zdjęcia pokazuje, że po dołączeniu telekonwertera „czterysetka” nie należy do obiektywów z gatunku Novacula. Zwłaszcza przy otwartej przysłonie.
Bez telekonwertera, środek i odległy od niego brzeg kadru, dla przysłony otwartej i przymkniętej do f/5,6. Studyjny test na tablicy z kreskowymi wzorami nie wykazał tak dobrze widocznej poprawy jakości obrazu po przymknięciu przysłony. Rzecz dotyczy głównie kontrastu, ale i rozdzielczość wygląda trochę lepiej.
Obiektyw z telekonwerterem nie tworzy zdjęć tak ostrych, jak bez tego „przedłużacza”. Przymykanie przysłony pomaga tylko niewiele. Widoczny poniżej szeroki kadr, wykonany przy ,,normalnej'' ogniskowej 43 mm, pokazuje, jak wąsko w porównaniu z nią widzi optyka 800 m m. A to jeszcze nie koniec, gdyż pełnoklatkowe Nikony dysponują czymś w rodzaju cyfrowego telekonwertera, wykorzystującego wyłącznie pole widzenia obiektywówniepełnoklatkowych. Ten dodatkowy „crop” daje kąt widzenia odpowiadający ogniskowej 1200 mm. Prezentuje go drugie ze zdjęć poniżej.
Winietowanie
W tej konkurencji obiektyw już nie jest wzorowy, gdyż przy otwartej przysłonie prezentuje dość ostre ściemnienie naroży kadru o 1 EV. Z tym że przymknięcie przysłony o działkę daje niemal zupełną likwidację winietowania. Identycznie działa redukcja winietowania wbudowana w pełnoklatkowe Nikony, choć tu zadowalający efekt uzyskamy dopiero przy użyciu najwyższego stopnia intensywności działania tego wspomagacza. Piątka.
Zestaw z telekonwerterem sprawia mniej kłopotów, gdyż dla otwartej przysłony charakteryzuje się winietowaniem łagodniejszym i słabszym (około 2/3 EV). Dla usunięcia ciemniejszych rogów klatki wystarczy lekko przymknąć przysłonę – o działkę to aż nadto, ewentualnie skorzystać ze średniego (a nawet niskiego) stopnia usuwania winietowania. Piątka z plusem.
Dystorsja
Żaden problem: półprocentowa „poduszka” dla obiektywu bez telekonwertera i o tej samej intensywności „beczka”, pojawiająca się po jego dołożeniu. Te zniekształcenia w praktyce są zupełnie niewidoczne. Piątka z plusem!
Pod światło
Blików praktycznie brak – dosłownie pojedyncze dostrzec można dla mocno przymkniętej przysłony i słońca w kadrze. Jednak zarówno w towarzystwie telekonwertera, jak i bez niego, obiektyw tworzy rozświetlenia wokół źródła światła. Są one całkiem spore i przyznam, że się ich nie spodziewałem. Co wcale nie przeszkadza mi ocenić tu obiektyw, również w towarzystwie konwertera, na piątkę z minusem.
Podsumowanie
Tego można się było spodziewać. Skoro już długi, jasny obiektyw kosztuje fortunę, to musi być bardzo dobry. Albo jeszcze lepszy, czego przykładem jest nikonowska „czterysetka”. Obok bardzo wysokiej i równej w całym kadrze ostrości obrazu oraz znikomej dystorsji, ma on też cechy na niższym niż wspaniały poziomie: wyraźne winietowanie dla otwartej przysłony oraz dość niespodziewane, choć wcale niedrażniące rozświetlenia przy zdjęciach pod ostre światło. Co jednak w żadnym razie nie pozwala obniżyć oceny tego obiektywu poniżej poziomu „znakomity”. Tak różowo już nie jest pod dodaniu telekonwertera. Bo nawet ten nowatorski konstrukcyjnie „przedłużacz”, wyposażony w asferyczną soczewkę, nie pozwala na utrzymanie przy 800 mm poziomu jakości z 400 mm. Lecz różnice (pojawiające się wyłącznie w ostrości) są na tyle nieduże, że nikonowski zestaw 400 mm + TC w pełni zasługuje na ocenę bardzo dobrą.
Tekst i zdjęcia testowe: Roman Zabawa